Przejdź do głównej zawartości

Recenzja! Recenzja!

Witajcie :)

Dziś mamy dla Was kolejną świetną recenzję! Nowość w bibliotece!

Zapraszamy do lektury a potem wpadajcie do biblioteki po tę książkę ❤

„Almond” 

Won-Pyung Sohn

Cudowna opowieść o dwójce śmiertelnie lojalnych przyjaciół, którzy są własnym przeciwieństwem.

„Almond” to opowieść pewnego chłopca, który cierpiał na aleksytymię, czyli nie potrafił odczytywać i rozumieć własnych uczuć, który poznał chłopca, który był nadpobudliwy, czuł zbyt wiele i od razu wyrzucał z siebie, jak z armaty swoje odczucia.

Główny bohater pewnego dnia był naocznym świadkiem morderstwa i poważnym zranieniu pewnym bliskim mu osób. Z tego powodu, że nie potrafił pokazać żadnych uczuć stał się ofiarą dzieci w szkole i był prześladowany. Cóż gdyby nie to, nie poznałby Gona. Gon był typowym chuliganem, wszyscy się go bali był królem w szkole. Postanowił się pastwić nad Yunjae, lecz go żadne jego działania w żaden sposób nie ruszały, więc Gon zainteresowany zaczął odpuszczać i przychodził do antykwariatu, w którym pracował bohater, aby rozmawiać. Tak się rozwinęła ich przyjaźń. Kto by się spodziewał, że dwie różne osoby będą miały co do siebie tak wielkie poczucie wartości. Cóż Gon pewnego dnia przeprowadza dość brutalny eksperyment, co skutkowało niepowodzeniem. Chociaż bohater nie potrafił okazywać uczuć zamiast tego miał w głowie dużo pytań, na które nie mógł znaleźć odpowiedzi. Jego najbardziej kłopotliwym pytaniem było „Dlaczego?”. Zastanawiałam się razem z bohaterem nad tym pytaniem i uznałam, że nie potrafię odpowiedzieć na dręczące go pytanie, nie potrafię wyobrazić sobie jak to jest nic nie czuć w takich sytuacjach.

Pod koniec opowieści Yunjae podejmuje zaskakująca decyzję, niebezpieczną, które doprowadziła go na skraj śmierci. Podjął taką decyzje ze względu na Gona, przyjaciela, który w tamtej chwili miał poważny problem, a Yunjae nie mógł się zgodzić na cierpienie swojego przyjaciela, więc przyjął je na siebie.

Emocje, które odczuwałam w tamtym momencie, czytając ten fragment sięgnęły zenitu. To akt wielkiej lojalności wobec drugiej, tak ważnej osoby, że mogłoby się nawet posunąć do ścierpienia nawet samej, bolesnej śmierci.

W momencie, kiedy Yunjae budzi się ze śpiączki jego ciało reaguje na otoczenie w inny sposób, zrozumienie sytuacji dla Yunjae trochę trawło, ale w końcu pojął, że jego alienacja przeminęła jak i niezdolność odczuwania emocji.

W trakcie zakończenia naprawdę myślałam, że stworzę nowy zbiornik wodny, w moim pokoju, może by to nawet ktoś umieścił trwale na mapie. Nie potrafię sobie wyobrazić szczęścia osoby, która po tak wielu przejściach, tych złych jak i tych dobrych, bez odczuwania emocji i radowania się z pewnych chwil w swoim życiu, nagle potrafi je zrozumieć i w jednej chwili odczuwać wszystkie emocje na raz. Dla mnie jest to niesamowite i piękne.

Czytając tę książkę targały mną emocje jakby mnie porwał huragan, tsunami lub inne ekstremalne zjazdy. Kryje się w tej historii tak wiele elementów, które pokazują, że zwykłe odczuwanie emocji jest wielkim darem, cudownym przeżyciem, każda emocja, negatywna czy pozytywna, jest ważna i wspaniała. Dla Yunjae życie zaczyna się od chwili, kiedy zaczął odczuwać emocje. My mamy je od zawsze, od naszych narodzin i jest to dla nas normalne, ale jak może czuć się człowiek, który ich nie miał przez połowę swojego życia? Nauczyć się każdej emocji nie wiedząc czym jest, to trudne zajęcie. Książka nie ma określonego zakończenia, czy jest dobre czy też nie. Sam autor nie wie jak się ona kończy. Osobiście uważam, że Yunjae odnajdzie prawdziwe szczęście, szczerze mu tego życzę.

Bardzo polecam i zachęcam do przeczytania. Opowieść jest bardzo emocjonalna i wciąga już od pierwszych stron, nie ma opcji, że się od niej oderwiemy do jej zakończenia, a kiedy już się skończy to towarzyszy taka pustka w sercu, że już się skończyło, że nie ma dalszych losów bohatera. Zostaje tylko przeczytanie jej kolejny raz i kolejny i jeszcze jeden. 

                                                                                                                            Wiktoria

Komentarze