Dzień dobry w ten gorąąąąący poniedziałek 😍😎
Mamy dziś dla Was kolejną polecajkę...bez Kinga na wakacje ani rusz :)
1. Stephen King „Jest krew…”
Kto mnie zna, ten wie, że wakacje
bez przynajmniej jednej książki Kinga uważam za stracone. Nikt tak nie buduje
atmosfery trwogi, niepewności, tego przyjemnego dreszczyku na karku, a
jednocześnie jest znakomitym obserwatorem zachowań ludzkich, które bezbłędnie
punktuje w swoich powieściach. A latem kiedy ciepło i bezpiecznie nawet tak
jakoś przyjemniej jest się trochę postraszyćJ.
Tym razem zachęcam do
przeczytania najnowszego zbioru opowiadań Kinga. Uważam, że w tej krótkiej
formy potrafi być niesamowity. Tak więc jak macie ochotę na krótką przygodę
literacką to ten zestaw będzie idealny.
Jednym z lepszych jest
opowiadanie „Telefon Pan Harrigana”. Na pozór mało intrygująca historia
chłopaka, który dorabiając sobie do kieszonkowego czyta głośno gazet i książki
pewnemu ekscentrycznemu starszemu sąsiadowi. Żadne emocje, prawda? Ale wiecie,
u Kinga napięcie buduje się powoli i skutecznie… Między chłopakiem a
ekscentrycznym milionerem nawiązuje się nic przyjaźni.
Pewnego razu starszy pan nagradza
Craiga zdrapką, która okazuje się być zwycięską. Dzieciak kupuje za wygraną
iPhone’a, którego postanawia sprezentować panu Harriganowi. Ten z początku do
nowoczesnego urządzenia podchodzi dość niechętnie, później z rosnącym
zainteresowaniem uczy się nowych możliwości. Kiedy pan Harrigan umiera, Craig
wkłada do kieszeni nieboszczyka smartfon, tak by ten został z nim pochowany.
Zrozpaczony po stracie przyjaciela dzieciak zostawia na jego telefonie
wiadomość. Bez sensu, bo przecież jakby miał odpisać skoro nie żyje? Tylko, że
Craig dostaje odpowiedź…
Nie zdradzę co dalej, żeby nie
odbierać frajdy tym, którzy chcą dać się zaskoczyć.
Ja po lekturze już zawsze
wyciszam telefon na noc. Tak na wszelki wypadek…
Komentarze
Prześlij komentarz